POKECOLLECT.net.pl - Oficjalne forum strony DomixPokemon.pl
Zarejestruj
Zaloguj



Poprzedni temat «» Następny temat
Between Fairytales and Happy Endings
Autor Wiadomość
Fallen 
Pewnie nie zna PokeMana
Falcio



Wiek: 30
Dołączył: 27 Sie 2013
Posty: 15
Skąd: Gdańsk
Kontakt:
Wysłany: 1 Wrzesień 13, 13:38   Between Fairytales and Happy Endings

Witam, o to mój nowy fanfic. Jeśli by się przyjrzeć mojej twórczości pokemon, łatwo można zauważyć, że nie nadawie tytułom moim ff jest wręcz tradycją :)
Premiera wyjątkowo odbędzie się na tym forum. Mam nadzieje, że jakaś dobra dusza pomoże mi wyłapać błędy w moim dziele. Potrafię codziennie przez tydzień czytać swoje wypociny i znajdować błędy, a potem i tak ktoś wytyka mi zupełnie nowe True Story.

0. Prelude 12/21

- Wasza wysokość – oznajmił lekarz, który przed chwilą wyszedł z komnaty – gratulacje, urodziła się panu zdrowa córeczka – w głosie doktora panowała niewypowiedziana ulga, lecz jego uczucia nie równały się z tymi, które właśnie przeżywał król.
Potężny mężczyzna z królewskim sygnetem na dłoni, nie bał się dać upustu łzom szczęścia. Spod krzaczastych, brązowych brwi spoglądały zaczerwienione, lecz szczęśliwe oczy. Dostrzec można było jak wąsy lekko poruszały się, władca bezgłośnie dziękował Arceusowi za swoją dobroć. Mężczyzna wciąż będąc w szoku, chwycił swoją starszą córkę, która siedziała przy nim. Dziewczę miało za sobą tylko kilka wiosen i życie wciąż było dla niej zagadką, nie rozumiała do końca co się właściwie dzieje.
Król klęknął na jedno kolana i chwycił ją obiema rękami za ramiona.
- Celestio. - Łzy szczęścia wciąż opadały mu po policzkach – Masz siostrzyczkę.
Dziewczynka uśmiechnęła i obielą ojca za kark. W tej podniosłej chwili nie przeszkadzała jej jego broda. Celestia była uświadamiana, że będzie miała rodzeństwo oraz mówiono jej, co to będzie to dla niej oznaczać, jednak była za mała by to do końca pojąć. Zauważyła jednak, że im brzuszek mamusi stawał się większy, tym tatuś był bardziej smutny i posępny. Więc gdy ujrzała od dawna wyczekiwany uśmiech na twarzy swego rodziciela, czuła, że już wszystko będzie dobrze.
Wzruszony król poprawił włosy swej pociechy. Były one niezwykłego koloru, przypominało trochę matową tęczę. Składały się z pasu czterech kolorów, niebieskiego, jasno zielonego, fioletowego i różowego. Dziewczynka wciąż ubrana była w kremową piżamkę. Poród niespodziewanie zaczął się z samego rana, więc nie miała okazji się przebrać. Król zaś odziany był w czerwony szlafrok, spod którego wystawały brązowe pantalony.
Lekarz, który ogłosił wcześniej wesołą nowinę, ponownie wyszedł z komnaty, w której przebywała królowa, chociaż nikt nawet nie zauważył, iż opuścił korytarz. Doktor był kruchym, ale wysokim mężczyzną. Jego czarne, krótkie włosy i brązowe oczy dawały wrażenie miłej persony, której można powierzyć życie sobie najbliższych. Lekarz próbując zwrócić na siebie uwagę, odchrząknął i jednym głośnym ruchem poprawił kołnierz swojego białego kitla. Gdy osiągnął swój cel, przemówił spokojnym głosem.
- Wasza wysokość, możecie wejść. – Samym spojrzeniem dał do zrozumienia, że Celestia również może udać się do środka.
Pokój nie był zbyt duży, znajdowało się w nim typowe wyposażenie. Drewniana półka ze srebrnymi naczyniami oraz stolik, na którym obecnie spoczywał medyczny sprzęt. Wielkie okno rozświetlało całe pomieszczenie, dzień był jeszcze młody, a słońce dopiero zbliżało się do zenitu. Po prawej stronie od drzwi, znajdowało się łoże, a na nim leżała kobieta. Wciąż wyglądało młodo i ładnie, lecz pot i ból na twarzy przypominały o cierpieniach jakie niedawno przeszła. Królowa leżała okryta kołdrą, była tak zmęczona, że nawet nie zauważyła wejścia męża i córki. Delikatnym ruchem jednej ręki, właściwie jednym palcem, gładziła policzki swojego nowo urodzonego dziecka.
Król podszedł do białego zawiniątka, gdy ujrzał spokojną, lecz pogrążoną w śnie twarzyczkę noworodka, ponownie uronił zły szczecią. Poprawił brązowe włosy na wierzchu twarzy swojej małżonki i pocałował ją czule w czoło. Mężczyzna był tak szczęśliwy, że prawie zapomniał o Celesti, prawie. Brodacz chwycił swą starszą córkę za rękę i delikatnym pchnięciem przybliżył ją do zawiniątka.
- Oto twoja siostra. Luminia, zwana Luną.
Dziewczynka uśmiechnęła się na widok swojego nowego rodzeństwa. Wiele mówiono jej o tym, w tym to, że będzie mogła się nią opiekować, a co najważniejsze bawić się z nią.
- Choć księżniczko – oznajmił lekarz. Starał się przybrać stoicką maskę, ale los rodziny królewskiej zbytnio leżał mu na sercu, by mógł udawać nie wzruszono, tak jak na doktora przystawało. Mężczyzna złapał dziewczynkę za ramiona i delikatnie, acz zarazem stanowczo, wyprowadził ją z pomieszczenia.
- Mamusia i tatuś chcą pobyć sami – odpowiedział na nieme pytanie księżniczki.
Ostatnie co zobaczyła Celestia wychodząc z pomieszczenia, to króla klękającego na kolanach przy łóżko. Jego oczy wciąż były czerwone od łez. Obiema rękami trzymał dłoń królowej, zaś usta ruszały się w bezgłośnym szepcie.

Minęło kilka lat od urodzin Luny. Urosła na zdrową i rezolutną dziewczynę, jednak podobnie jak starsza siostra, jej włosy miały dziwny kolor. Ich barwa była granatowa. Rodzice zadziwienie byli takim obrotem spraw, bowiem oboje byli szatynami, jednak nie przywiązywali tej sprawie więcej uwagi. Rodzeństwo doskonale dogadywało się ze sobą i były prawie nierozłączne, osobno przebywały tylko wtedy, gdy Celestia była na lekcjach, na które młodsza z sióstr była za mała.
Serca króla rosło widząc jak wspaniale ze sobą żyły jego córki, więc, żeby nigdy się nie poróżniły, postanowił by obie po jego śmierci przejęły tron.
Informacja ta miała duży wpływ na Lunę. Uważała ona, iż Celestia pewna byłą przejęcia królestwa i rządzenia nim samodzielnie, to zapewne dlatego tak dużo czasu poświęcała nauce, więc musiała być wściekła za niesprawiedliwą decyzję ojca. Młodsza z sióstr z miłości do starszej, postanowiła odstąpić od tronu, a ta decyzja zmieniła jej życie na zawsze.
Od tego dnia księżniczka zaprzestała uczęszczać na lekcje i zaczęła wymykać się z zamku. Dzięki temu poznała prawdziwe życie, nie te sztuczne i przesłodzone jakim ją do tej pory karmiono. Doświadczyła biedy i nędzy oraz choroby i śmierci. Dziewczyna jednak nie zamierzała naprawiać świat, bo dość szybko zrozumiała, że się nie da. Wdzięczna była za los jaki ją spotkała, ale obcowanie z zwykłymi ludźmi, sprawiało, że nie czuła się lepsza, wręcz przeciwni. Wszyscy patrzyli na nią z góry, traktowali z lekką pogardą, sądząc, że pochodziła z innej bajki, a o prawdziwym życiu nic nie wiedziała. Luna nigdy nie ukrywała swojego pochodzenia, ani nigdy nie zaprzestała wierzyć, że to nie pochodzenie czyni człowieka gorszym lub lepszym.
Jednak takie zachowanie nie przystało księżniczce, a jej wybryki nie uszły uwadze królowi. Postawił jej ultimatum, aby zaczęła się zachowywać jak należy, inaczej nie opuści więcej swojej komnaty. Luna jednak zignorowała nakaz ojca i wciąż udawała się na swobodne przechadzki po mieście. Gdy jednak słowo króla stało się faktem, a ono nie mogła wychodzić z pokoju, wraz z dwoma swoimi pokemonami, postanowiła na zawsze uciec z królestwa.

W wieku dziesięciu lat każdy z rodziny królewskiej dostawał pokemona. Dzięki temu mieli nauczyć się dobroci, odpowiedzialności i dbania o innych. Celestia jako ta starsza pierwsza otrzymała podopiecznego, był to Gible. Stworek symbolizował jednego z dwóch mitycznych, smoczych strażników zamku. Dziewczynka dobrze się nim zajmowała, lecz nigdy nie interesowały ją te niesamowite stworzenia, przez to między nimi nie powstała żadna więź. Pokemon jednak szybko zaprzyjaźnił się z młodszą z sióstr. Luna spędzała z nim sporo czasu i nieraz zabierała go poza mury zamku. W dziesiąte urodziny błękitno włosa również dostał swojego podopiecznego, był to Deino. Smok reprezentował drugiego ze strażników królestwa. Oba stworki początkowo rywalizowały o względny księżniczki, lecz ta ukazała im, iż mogą żyć w zgodzie.

Nikt nie znał zamczyska tak dobrze jak Luna, różne eskapady pozwoliły jej poznać każdy sekret tego wielkiego i wspaniałego kompleksu. Wydostanie się spod oka strażników nie było dla niej czymś nowym i trudnym, zwłaszcza jeśli miało się dwóch wspaniałych kompanów. Pewnej nocy dziewczyna uciekła z domy, nie zostawiając żadnego śladu gdzie mogła się udać.






Czytam co niektóre wasze rozmowy na SB i wiem co teraz większość z was myśli, ale nie. To nie żadne yuri, ani żaden inny pseudo erotyk :)

Sygnatura użytkownika

Ostatnio zmieniony przez Fallen 10 Listopad 13, 23:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Loca 
Pewnie nie zna PokeMana
Khykhy~


Wiek: 26
Dołączyła: 29 Sie 2013
Posty: 10
Wysłany: 1 Wrzesień 13, 13:46   

Przeczytane.

Nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Nie mówię, że piszesz źle. Po prostu, to nie mój styl, a łączenie trzech odmiennych światów nie wchodzi w grę. Bogate słownictwo, ładny styl pisania.. To wszystko. Czyta się szybko i przyjemnie, co jest jednym z większych plusów.

Przeczytam następne części, powodzenia.
 
     
Inaka 
Myśli, że jest PRO
SnazzyShipper



Wiek: 27
Dołączyła: 05 Lis 2008
Posty: 1793
Skąd: Stettin an der Oder
Kontakt:
Wysłany: 1 Wrzesień 13, 13:55   

Nya, nya, przeczytane.
Przyznaję, że prolog wywarł na mnie takie... no niesamowite wrażenie. Gładko mi się czytało, praktycznie wciągnęłabym się na dłużej, gdyby nie to, że to dopiero prolog :>

Aha, co do błędów:
"Choć księżniczko – oznajmił lekarz" - a nie powinno być "chodź"?
"Pewnej nocy dziewczyna uciekła z domy" - tu już jasna literówka, więc chyba wiesz, jak powinno być ;)

Nya, z niecierpliwością czekam na więcej :]

Sygnatura użytkownika
Cytat:
Ja się zastanawiam ValadiN. Ty innych tak wyzywasz a nie dostajesz warnów;o Jesteś bogiem?:o ~ wypowiedź QuerryPassa

Cytat:
[Dzisiaj 11] Nexus DominLoL: co to ten cały legwan? czy jest to smaczne ]








Dziękuje wszystkim osobom na PC, za to, że są.
Dziękuję Nenlothowi - za super grę, której chyba nigdy nie zapomnę, rozmowy na GG oraz ogólnie za bycie xD
Dziękuję Dominowi - Nie wiem, kiedy odwzajemnię to Premium na dA, ale to było wspaniałe. Twoja gra również nie była zła, chociaż miała wzloty i upadki. No i pisz dalej *w* (będę cię nękać xD )
Dziękuję Blue/Belli - także za grę na PBF, która może nie była długa, ale fajnie się bawiłam xD
Dziękuję Poxerowi i Skejtowi - za rozmowy na GG, zaczepki na mordoksiążce, Poxowi dodatkowo za nocne wymiany SMS-ów (które poszły się bujać wraz z awarią telefonu [*]). Było super, dzięki ;w;
Dziękuję też innym osobom, których nie wymieniłam - niestety, jest limit znaków -_-
 
     
Ketchup 
Gapa, gubi PokeBalle
Dżem z pomidorów



Wiek: 27
Dołączył: 24 Lip 2013
Posty: 178
Skąd: Zewsząd
Kontakt:
Wysłany: 1 Wrzesień 13, 14:40   

MLP, serio? :huh: Gdyby nie to, że obejrzałem pierwsze 4 odcinki, żyłbym w błogiej nieświadomości. Za szybko czytałem i nie wyłapałem błędów. Luna przypomina mi trochę Aryę z "Pieśni lodu i ognia". ogólnie rzecz biorąc fajnie się czyta, masz już (przynajmniej) jednego stałego czytelnika.

Sygnatura użytkownika
Tu ma być sygnatura, ale jestem zbyt leniwy żeby napisać cokolwiek oprócz tego zdania.

 
     
DominLoL 
Szlachta Collectowa
Stary, a nowy



Wiek: 28
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 4523
Skąd: Z internetów
Kontakt:
Wysłany: 1 Wrzesień 13, 16:12   

powiem tak, jest naprawdę fajnie, błędy które wyłapałem wyłapała już inaka ale... crossovery to niestety nie jest moja bajka. Czyta się miło i jedyne co mnie razi to te w/w crossovery, czytał będę bo chętnie zobaczę jak ci to wyjdzie dalej

Sygnatura użytkownika
'Creditsy ( one tu były zawsze, i nie poke, ja nie outuję, prędzej collect znowu zamkną niż stąd pójdę ):
Inaka - Powiedzieć dziękuję za wszystko to za mało. Te rozmowy na GG, gra, ocenianie moich wypocin, tyle tego. Jednak na razie to proste "Dziękuję" musi wystarczyć.
Blue - Te rozmowy na GG wciąż mam gdzieś na dysku zapisane. Mimo że nie ma cię tutaj dość długo, ja pamiętam i będę pamiętał.
Maron - Mówicie o nim różne rzeczy, ja powiem że dziękuję mu za te nauki których mi udzielił.
Conquest - Praca pod tobą jest bardzo miła. Nawet jak znikniesz będę cię miło pamiętał za otwartość i za to że nas słuchasz.
Afil, Byaku, optic, hyu, jabuko, vapek i cała reszta luda - fajnie się z wami trolowało i gnębiło pokemana, dowalajcie mu za mnie ]

CHĘTNYCH DO WYMIANY MYŚLI ZAPRASZAM NA GG : 32441748
 
     
Fallen 
Pewnie nie zna PokeMana
Falcio



Wiek: 30
Dołączył: 27 Sie 2013
Posty: 15
Skąd: Gdańsk
Kontakt:
Wysłany: 10 Listopad 13, 23:46   

Ok, przed wami fragment pierwszego rozdziału. Cholerstwo strasznie ciężko się piszę, nie jeden dzień włączyłem worda z myślą "dzisiaj napiszę całość", wklepuje jedno słowo i wiem, że dzisiaj nie dam rady :/
Główną winą jest to, że przejadła mnie własna ambicja w tym dziele. Lecz szczerze, co to za zabawa jeśli sam sobie nie postawisz niebotycznie wysoko poprzeczki?
Mając przed sobą cel próbuje go dosięgnąć, niestety samemu trudno mi ocenić jak daleko mam jeszcze do niego. Dlatego wstawiam fragment pierwszego rozdziału, by usłyszeć opinię czy podążam we właściwym kierunku, czy lepiej będzie jak coś zmienię.
Liczę więc na waszą pomoc :)
Ps. zmieniłem nazwę tematu oraz prologu.

[size=large]Rozdział 1: Drowning in Spaghetti [/size]

- Meh, wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś księżniczką – oznajmił Jeremy, opadając na zieloną trawę. Należał on do grupy wiekowej młodych dorosłych. Jego krótkie, blond włosy zamortyzowały głowę podczas upadku. Rozłożył ręce i zamknął oczy w geście przegranej i straconej nadziej.
- Jak chcesz możemy się ponownie założyć – odparła zadziornie postać stojąca tuż nad nim. Dziewczyna była podobnego wieku. Długie, granatowe włosy opadały jej poniżej pasa. Odziana była jak zwykle, w długi, czarny płaszcz, który zwyczajowo był rozpięty. Pod nim dostrzec można było ciemnoniebieską, jedwabną koszulkę z lekkim dekoltem. Na jej głowie gościła czarna tiara, na środku znajdowały się trzy wyrostki. Środkowy był najwyższy, podczas gdy dwa pozostałe były równej wielkości. Posiadała również srebrne kolczyki w kształcie półksiężyca. Podobny ornament występował jako wisiorek na czarnej opasce niewiasty, która widniała na jej szyi.
- Raz już wygrałam – Dziewczyna klękła na jedno kolona i pogłaskała sporych rozmiarów łasicę. Z głowy stworzenia buchnął krótko płomienny irokez, zostawiając po sobie tylko swąd siarki. – Sądzę, że Twilight jest zadowolona jego wynikiem, więc może kolejnemu też dobrze to wyjdzie – dokończyła, ze złośliwym uśmieszkiem.
Znajdowali się w parku na przedmieściach jednego z większych miast w regionie. Za nimi znajdowało się wniesienie, na którym dosłownie rosła ogromna, szarawa metropolia. Dachy najwyższych budynków wbijające się w bezchmurne niebieskie niebo, wyglądały stąd jak wykałaczki. Miasto i park dzieliła czteropasmowa ulica, po której leniwie poruszały się samochody. Obwodnica prowadziła do kolejnych miejscowości, lecz przez samo wystarczalność owego miejsca i wczesnej godziny, z rzadka ktoś tędy przejeżdżał. Tym samym czyniąc z okolicy względnie przyjazne i bezpieczne miejsce dla najmłodszych. Zwłaszcza, że nieopodal znajdowało się boisko do piłki. Co prawda otoczone było wysoką siatką, jednak głupi byłby ten co by przepuszczał, iż to uchroni piłkę przed dostaniem się na środek drogi. Nie wspominając, że przez brak miejsca, wielu grało poza ogrodzonym polem. Boisko które znajdowało się po ich prawicy, było praktycznie puste. Dostrzec można było jedynie dwóch młodzików strzelających sobie „karne”. Po lewej stronie, a dokładniej w rejonie gdzie sami się znajdowali, mieścił się kącik dla pokemonów. Tutaj trenerzy mogli wypuszczać swoich podopiecznych, by dać im się wyprostować, pobawić się z nimi, lub jak w ich przypadku powalczyć. To miejsce również było pustawe, z dala kręciła się tylko jakaś staruszka ze swoim purpurowym kotem.
Za nimi zaś wznosił się plac zabaw. Ot nic niezwykłego, drewniany zamek z paroma atrakcjami i zwieńczony zjeżdżalnią, parę huśtawek, a nawet piaskownica. Tutaj również gościły pustki. W takim mieście, o takich porach wszyscy pracowali, a dzieciarnia albo marnowała czas w szkole, lub siedziała w domu z opiekunką. Nie naganie zielona trawa czekała wiec, aż młode, pełne wigoru stopy ponownie ją zgniotą. Choć z trudem można było uwierzyć, iż to miejsce za parę godzin będzie tętnić życiem.
- Ha, ha! Bardzo śmiesznie – odpowiedział oburzony chłopak. Jednym zwinnym ruchem powstał z miejsca, a następnie poprawił swoje jasne jeansy i czarną koszulkę z białym napisem „Nas pięknych jest mało”. Jeremy szykował już jakaś ripostę, lecz przerwało mu wycie silnika. Spokój i cisza ustąpiły pod naporem hałasu cylindrów i wybuchającej benzyny. Dźwięk choć irytujący, wydawał się być znany. Mimo, że chłopiec nie znał się na motoryzacji, bez odwracania się doskonale wiedział do jakiej machiny pochodziło ryczenie oraz do kogo ów pojazd należał. Jednak postanowił się obrócić, tak dla grzeczności. Ujrzał dokładnie to czego się spodziewał. Znad wzniesienia zatrzymał się motor. Nie należał do śmiesznych małych i wątłych, ani do groteskowo dużych, wręcz krzyczącymi iż są przedłużeniem pewnego elementu…
Pojazd miał biały lakier, z czarnym napisem „Police” na masce i po bokach. Na lusterkach dostrzec można było lampy policyjne. Z pojazdu uniosła się kobieca sylwetka. Była wysoka i posiadała smukłą oraz wysportowaną sylwetkę. Już z daleka dostrzec można było jej mundur. Spódnica sięgająca do końca ud, by nie blokować ruchów, koszula i kwadratowa czapka z daszkiem. Wszystko w kolorze granatu. Spod nakrycia głowy, wychodziły zielonkawe włosy, opadające jej lekko na początek pleców. Gdy tylko zabezpieczyła swój pojazd, ruszyła w ich kierunku. Wyraz twarzy świadczył, że niebyła zadowolona, lecz kim by była oficer Jenny bez skwaśniałego uśmiechu?
Kobieta szła pewnym krokiem, poruszając delikatnie ustami, tak jakby mówiła sama do siebie, zapewne przygotowywała monolog. W jej ręku łomotała się koperta. Mimo lekkiego wiatru, świstek wyglądał tak jakby chciał jej uciec.
Blondyna nie zdziwił ten widok, był dosłownie do jego przyzwyczajony, co nie znaczy, że nie odczuwał żadnych emocji związanych z tym wydarzeniem. Jeremy od dawien dawna czuł do niebieskowłosej coś więcej niż przyjaźń. Choć dawał jej nieraz to do zrozumienia, ona negowała wszystkie jego zaloty. Chłopiec był przekonany, iż działo się to za sprawą jej pochodzenia. Choć nigdy nie zachowywała się jak księżniczka z prawdziwego zdarzenia, to jednak nią była i nigdy tego nie ukrywała. Blondyn trzymał z nią tak długo, iż wiedział, że co miesiąc dostaje listy od swoich rodziców, króla i królowej dalekiego królestwa. Bał się, cholernie bał się, że jeden z nich przekona ją do powrotu do domu, a wtedy może ją naprawdę stracić. Czuł jak twarz zaczyna się czerwień, a ręce zaczynają drżeć. Miał szczęście, że jego ukochana nie spogląda w jego kierunku, ona jak zawsze stała sztywno, nie ukazując żadnych emocji. Jeremy powtarzał sobie w myślach „spokojnie, przeszedłeś przez to nie jeden raz, zachowaj spokój”.
- Wiesz, że jesteś jedyną osobą co jeszcze dostaje listy? – zaczęła poważnym tonem pani policjant, całkowicie pomijając jakiekolwiek powitanie.
- Tak, powtarza to pani za każdym razem – odparła zniecierpliwiona dziewczyna, przewracając oczami. Założyła również ręce na siebie w geście zniecierpliwienia. Ona również obawiała się tych listów, dlatego chciała mieć to już za sobą. Choć podobna scena działa się w co miesiąc, tym razem wydarzyła się o jakiś tydzień wcześniej, co odrobinę ją zaniepokoiło.
- Słuchaj Luna – Jenny nie podobał się stosunek niebieskowłosej – to, że jesteś jakąś tam księżniczka z jakiegoś tam królestwa, nie znaczy, że będę twoim posłańcem. Jasne?
Dziewczyna nie chcąc słuchać wykładu, po prostu zabrała jej list z ręki, a następnie odwróciła się. Ruch głowy skazał, że dopiero teraz spojrzała na nadawcę.
Jeremy spodziewał się, że jak zwykle weźmie i porwie kopertę, a wtedy zapomni o tym całym wydarzeniu, aż do następnego miesiąca. Tak jednak się nie stało, Luna stałą przez chwilę osłupiała i powoli zaczęła otwierać list. Wydarzenie to było tak nieprzewidywalne, iż nawet czerwona ze wściekłości pani oficer, zastygła w milczeniu przez napięcie wywodzące się od dziewczyny. Gniew momentalnie znikł, a jego miejsca zajęła troska.
Blondyn zbladł, czuł ciężkie krople potu na sobie. Sytuacji prosto z jego koszmarów i właśnie tak się czuł koszmarnie. W głowie miał tornado pytań a serca waliło mu jak opętane. W jednej chwili świat zamienił się w ciemny korytarz, a jego ukochana oddalała się od niego coraz bardziej, stając się zupełnie nie osiągalną. Chłopak jednak wziął się garść, zacisnął pieść i wytrząsnął wszelkie nie potrzebne myśli. W końcu nie powiedziała jeszcze, iż wraca do domu, do królestwa.
- Myślałem, że nie czytasz listów od rodziców – Jeremy starał się by zabrzmiało to złośliwe, jednak przez nadmiar emocji wyszło to bardzo jałowo.
- To od mojej siostry – Dziewczyna mówiła roztrzęsionym głosem, który całkowicie do niej nie pasował – nigdy do mnie jeszcze nie napisała.
Blondyn poczuł zimny wiatr przebiegający mu przez plecy. Celestia, starsza z dwojga księżniczek oraz prawowita pretendentka do tronu. Wiele o niej słyszał z opowieści Luny, choć wyłącznie w negatywnych aspektach. Jeśli choć połowa tego co powiedziała mu o niej niebieskowłosa była prawdziwa, wydawało się być nie możliwe by mogła ona do niej napisać wiadomość. A jednak tak się stało. Jeśli i ona dołączyła do kampanii rodziców, powrót księżniczki do królestwa wydawał się być nieunikniony.
Pani oficer czując rosnące napięcie, skinieniem głowy pożegnała się i bez słowa ruszyła do swojego motoru. Już po chwili słychać było warczenie silnika, a gdy ucichło w oddali ponownie zapanowała cisza. Jeremy stał w miejscu, wpatrzony w plecy dziewczyny. Stał nieruchomo bo nie wiedział co innego miał robić. Mógł tylko czekać na jej decyzje i mieć nadzieje…
Luna która do tej pory sterczała nieruchomo, wyłącznie przesuwając oczami po kartce papieru, nagle puściła list.
- Moja mama… - zaczęła łamiącym się głosem, przepełnionym żalem i rozpaczą – ona, nie żyje…
Choć Blondyn stał za jej plecami, zobaczył jak dziewczyna sama się otula. Należała do silny kobiet, do takich u której nigdy nie zobaczysz łez. Jednak to było co innego, przez wiele lat ich znajomości nigdy nie padło od niej złe słowo o królowej. Zawsze mówiła o niej ciepło i czule, zawsze widział lekką melancholie w jej oczach gdy tylko o niej wspominała. Łączyła je wyjątkowa wieź, być może dlatego, że króla prawie straciła życie podczas porodu. Jeremy uwielbiał słuchać historie o niej, były nie tylko wspaniałą alternatywą od wiecznego narzekania na siostrę i ojca, ale zmywały od dziewczyny wrażenie zimnej, cynicznej i bez dusznej istoty. Kochał wtedy patrzeć na jej rozmarzone oczęta i dyskretny, promienny uśmiech.
Blondyn ponownie nie tego się spodziewał, czując i rozumiejąc ból ukochanie podszedł do niej by ją objąć i pocieszyć, lecz ona odepchnęła go gestem. Księżniczka nawet nie miała zamiaru obrócić się w jego kierunku, nie chciała by zobaczył jej twarz w takim stanie, ale nie chciała też być teraz sama. On to rozumiał, dlatego stał ze spuszczoną głowa, wiedząc, że w jakiś pokręcony sposób to jej pomaga.
- Tata… on traci… zdrowie – delikatny, lecz z trudem wypowiadany szept, przerywany był przez ciche łkanie – nie może się… pogodzić… on też może… - Dziewczyna ponownie zamilkła, czuła jak sprawa zaczynała ją przerastać. To nie był jakiś durny film, ani jakaś obca osoba, to była jej rodzina. Rodzina, którą parę lat temu porzuciła, wręcz uciekała, a teraz mogła już jej więcej nie zobaczyć – Jutro pogrzeb – rzuciła twardo resztkami sił, po czym padła kolanami na ziemię.
Jeremy nie ruszył się, wiedział, że to nic nie da, że to jej nie po może. Po prostu stał bezczynie i patrzył jak jego ukochana płaczę z rozpaczy. Ból był tak silny, że sam zaczął ronić łzy.

Pogrzeb miał odbyć się w największej kaplicy wewnątrz zamku, będącym zarazem stolicą całego królestwa. Choć była to całkiem spora kraina, mało osób zdawało sobie sprawę o jej istnieniu. Spowodowane to było głównie tym, iż średniowiecze wciąż tam nie minęło i miało się całkiem dobrze. Luna wiedziała, że jest ku temu jakiś istotny powód, jednak przez olewanie edukacji nie znała go. W całym regionie nie było ani jednego urządzenia elektrycznego ba, proch strzelnicy wciąż do nich nie zawitał. Brak lotnisk, samolotów oraz wszelkich innych sposób dalszego transportu, był boleśnie odczuwalny, zwłaszcza, że cała kraina otoczona była stromym pasmem górskim. Dostać i wydostać się można było wyłącznie własnymi siłami. Mimo braku turystów i zapomnienia przez pozostałe narody, królestwo radziło sobie całkiem dobrze, o dziwo.
Księżniczka nie miała problemu z dostaniem się do domu. Do supozycji miała swojego wiernego przyjaciela. Ogromnego, granatowego smoka o pysku przypominającym rekina. Gad potrafił lecieć z niesamowitą szybkością, tnąc powietrze swą aerodynamiczną sylwetką i skracając znacznie dystans z sekundy na sekundę. Stworzenie potrzebowało trochę ponad jednej nocy by dolecieć do zamku.
Luna wyruszyła kilka minut po dostaniu listu, bez słowa wypuściła swojego podopiecznego, który wbił się w powietrze, gdy tylko na niego wsiadała. Nie potrzebował instrukcji, wiedział gdzie i jak ma lecieć. Dziewczyna jeszcze przez jakiś czas łkała na jego grzbiecie, w końcu rozpacz odebrała jej wszelkie siły i usnęła. Grzbiet smoka był wystarczająco duży by móc się na nim ułożyć. Odruchowo przytuliła się płetwy na plecach gadziska i wpadła w ciężki sen, w którym nic się nie przyśniło. Jego skóra była szorstka i twarda, lecz jej to nie przeszkadzało, robili to nie jeden raz wcześniej i zrobią to jeszcze nie jeden raz w przyszłości. Smok mimo, że gnał z zawrotną prędkością, poruszał się bezgłośnie, by nie zbudzić właścicielki. Leciał wysoko na granatowym nieboskłonie, mijając zachodzące słońce i witając pełnię księżyca. Niebo było bezchmurne, widać było miliony migocących gwiazd. Smok z lekkim uśmiechem przyglądał się odległym kulom gazu, od czasu do czasu zerkając pod sobą wpatrując się w gęste lasy lub strome góry. Uwielbiał latać, to uczucie wolności, wiatr opływający jego ciało niczym strumień wody. Uwielbiał też taką pogodę, często właśnie w takie noce, wraz ze swoją trenerką, wyruszał na „łowy”. Potrafili latać tak godzinami, czasem nawet do samego rana. Można powiedzieć, że kochali tę porę dnia, gdy cały świat układał się do snu, oni lecieli bez trosko i bez celu. Noc, ich nadzieja i sens, niczego więcej nie było, tylko mroczne niebo i księżyc w tle. Teraz było inaczej, podczas gdy on radował się, jego pani leżała w żałobie, pogrążona w niewyobrażalnym smutku. Delikatnymi ruchami więcej gnał przed siebie, czując żal iż tylko on cieszy się tak przepiękną nocą.

Sygnatura użytkownika

Ostatnio zmieniony przez Fallen 10 Listopad 13, 23:53, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Szablon savePokeCollect stworzony przez Raika/Perry. Statystyki
Internetowe RPG - gry MMO i MMORPG online TOP50 Gry Pokemon Valhalla AntyGaming”PokeSerwis Tylko Lati
Pokemons.tnb.pl pokemon special Pokemon Trainer
Dream League
Topsites FireChao TopsitesPPN Top 50 Forum Topsite

Wymiana buttonami z PokeCollect
Forum wykorzystuje cookies, tak jak każde inne w internecie, w tych samych celach (reklamy, statystyki, ustawienia). Przeglądarką możesz regulować warunki przechowywania cookies.